Jak siła woli poddawana jest testowi poprzez źle rozumiane priorytety?
Dziś opowiem Ci o pierwszym z diabełków – kusicieli, testujących Twoją siłę woli i podpowiem, jak go pokonać. Nie byłby tak niebezpieczny, gdyby nie przemawiał do Ciebie tak rozsądnie. Ale te mądre słowa to tylko pozory. A co mówi?
Pierwszy z 7 diabełków kuszących do porzucenia postanowienia, szepta do Twojego ucha mniej więcej takimi słowami:
„To jest ważniejsze niż tamto”
Zabawa w przekładańca
Czyli wychodzi na to, że to co robi to nadawanie priorytetów. Priorytety? A co w nich jest złego? To przecież bardzo pomocne narzędzie dla najbardziej skutecznych umysłowo. Jest to niestety także bardzo łatwy mechanizm unikania dla tych mniej skutecznych w radzeniu sobie z podszeptami lenistwa. Jak niby za pomocą ustalania priorytetów można unikać? Przecież priorytety są po to, żebyś wiedział nad czym w jakiej kolejności działać! To proste. Wystarczy, że będziesz robił to, co obserwuję w życiu wielu studentów, a także dorosłych – spychaj nieprzyjemne zadania na dół listy, na górę wrzucając inne zadania.
A co, jeżeli te nieprzyjemne dla Ciebie zadania są jednocześnie ważne długofalowo? Zazwyczaj wygrywa chęć utrzymania przyjemnego stanu bycia tu i teraz, ponad byciem tam i później. A jest to dodatkowo łatwiejsze, bo na Twojej liście znajdują się zapewne obok zadań ważnych i nieprzyjemnych, pilne i mniej ważne, ale za to przyjemniejsze. Wtedy, aby jednocześnie utrzymać przyjemny stan umysłu i mieć jakieś wytłumaczenie „no przecież zrobiłem sporo zadań z listy”, przekładasz ważne i nieprzyjemne zadania na dół i w efekcie na potem. To tak, jak byś przy kiszeniu ogórków do słoika wrzucał najpierw wodę i przyprawy, a dopiero potem te najważniejsze rzeczy, czyli ogórki – na końcu. W takiej kolejności wykonywania zadań na pewno Ci się wszystko nie zmieści.
Jak oszukać diabełka?
Dzieje się tak wtedy, gdy sprawy pilne, dlatego że wyskakują nagle, jak pajacyk z pudełka, nagle też angażują Twoją uwagę. Wtedy łatwo jest uznać je za ważne. Tak nas ukształtowała natura, że te wszystkie sprawy, które wyskakiwały nagle, jak tygrys szablozębny z krzaków, stawały się dla nas sprawą ważną – bo były kwestią przeżycia.
Sam miałem i niestety, nadal miewam z tym problem, bo takie naturalne odruchy ciężko wykorzenić całkowicie. Na szczęście nie jesteśmy, jak nasi przodkowie, ani też nie żyjemy w takich samych warunkach, więc da się używając naszego racjonalnego umysłu, przeciwdziałać temu odruchowi.
Wym celu, aby usunąć źle rozumiane priorytety możesz zrobić co najmniej dwie rzeczy (trzecią właśnie testuję), które udało mi się zastosować z sukcesem:
1. Dobrze ustalony plan i przypisane do zadań oraz celów priorytety wspomagają siłę woli
Planuj zatem co masz do zrobienia (np. wg. systemu tygodniowych celów i dziennych zadań) i jak tylko pojawia się podszept do dania sobie luzu, przypomnij sobie, że siła woli rozwija się dzięki jej ciągłemu testowaniu, a posiadanie planu dojścia do celu pozwala Ci się przy każdym kroku skupić na konkretnej rzeczy. Wtedy podszepty pokus nie są jedyną rzeczą w Twoim polu uwagi i już nie tak łatwo ją przekierować. Oczywiście najpierw musisz sobie porządnie ten cel ustalić, wyobrazić itp.
Popatrz w przyszłość najbliższego tygodnia i zaplanuj sobie najważniejsze cele do osiągnięcia. Działaj wg. tak ustalonych zadań, które Cię do tych celów przybliżą. To oczywiste i zapewne już robisz. Co w takim razie z rzeczami wyskakującymi nagle? Na pewno nie będzie to tygrys szablozębny, więc jeżeli nie jest to pęknięta rura, jak mi się kiedyś zdarzyło lub jakaś straszna choroba kogoś z rodziny, komu musisz pomóc wyzdrowieć, raczej jest mało prawdopodobne, że będziesz się tą sprawą musiał zająć dokładnie w czasie i miejscu, w jakim się pojawiła. Jeżeli więc nie jest powiązana bezpośrednio z Twoim celem, to zapisz to na kartce czy gdziekolwiek notujesz sprawy do załatwienia i zostaw to do rozpatrzenia podczas podsumowania dnia czy przeglądu tygodnia.
Zadzwonił do Ciebie klient z następnym zleceniem, a ty jesteś w trakcie innego? Powiedz mu, że pracujesz nad zleceniami dla innych klientów i będziesz wolny wtedy a wtedy. Na pewno zrozumie. A dodatkowo pokażesz mu, że podchodzisz serio do swoich klientów i jak już się pracą dla nich zajmujesz, to robisz to z pełnym zaangażowaniem.
Piszesz książkę, a pojawiła się właśnie okazja na dodatkowy zarobek? Potraktuj to jako sytuację znaną z przysłowia „lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu”. Więcej efektów da Ci skończenie czegoś co zacząłeś, bo już masz zbudowany pewien pęd nawyków i działania, niż da Ci gonitwa za iluzorycznym dodatkowym zyskiem. Takie potencjalne zadanie ani nie wiadomo czy się uda, ani nie wiadomo czy będzie wielkości gołębia
Oczywiście takie podejście wymaga pewnej minimalnej siły woli i odrobiny energii do świadomego myślenia, do powstrzymania się przed rzucaniem się na każdą możliwą okazję, jaka będzie się pojawiała.
2. Siła woli też potrzebuje odrobiny odpoczynku i nie może ciągle działać wg priorytetów rozumianych jako gaszenie pożarów
Dlatego też, zawsze zostawiaj sobie wystarczającą ilość czasoprzestrzeni swojego harmonogramu.
Będzie Ci ona potrzebna na:
złapanie oddechu i odpoczynek między zadaniami, dla zebrania energii,
refleksję i ocenę postępów oraz podjęcie w spokoju decyzji,
oraz na radzenie sobie z nagle pojawiającymi się sytuacjami awaryjnymi lub ewentualnymi okazjami.
Jeżeli zamiast napakowania sobie kalendarza wydarzeniami i rzeczami do zrobienia, tak, że nie masz żadnej przerwy, zaplanujesz sobie w nim też odrobinę czasu wolnego, masz właśnie możliwość na odzyskanie energii, tak bardzo potrzebnej przy podejmowaniu rożnych decyzji.
Po drugie, tak zarezerwowany czas na złapanie oddechu, daje Ci też możliwość spojrzenia, czy w ogóle biegniesz w tym kierunku co trzeba, czy robisz na prawdę ważne dla Ciebie rzeczy. Masz wtedy też czas na ewentualne podjęcie decyzji jak skorygować kurs. Bez takiej refleksji, oceny i mierzenia postępów nie ma mowy, abyś rozwijał się optymalnie. Bez tego będziesz działał tylko reaktywnie, zamiast proaktywnie.
Po trzecie te wolne przestrzenie w kalendarzu są właśnie po to, aby nagłe zadania wykonać, jeżeli się pojawią i rzeczywiście zostaną przez Ciebie ocenione, jako okazja do przybliżenia się do obranych celów.
3. Łatwa i ciemna strona siły woli – zabawa w przekładańca
Kiedyś zauważyłem u siebie pewną niepokojącą rzecz. Otóż wpisywałem sobie na listę zadań do zrobienia, sprawy o których zawsze pamiętałem i nie potrzebna mi była lista do ich przypomnienia.
Po co to w takim razie robiłem?
Pewnie dlatego, że był też drugi powód – były to zadania łatwe i przyjemne. Gdy już nauczyłem się pilnować wykonywania zadań z listy, to diabełek wyewoluował i znalazł sprytniejszą metodę wodzenia mnie na nicnierobienie. Zrobił to poprzez wstawianie i zapełnianie listy zadaniami pozornie-ważnymi, które ciężko było odróżnić od tych naprawdę ważnych. Często dochodziło do sytuacji, kiedy byłem w stanie pokrętną logiką wytłumaczyć sobie, że jedzenie jest ważniejsze niż nauka. Bo przecież jak nie będę porządnie najedzony, to jak mam mieć siłę do nauki, co nie? Albo muszę posprzątać na biurku tak, żeby się świeciło. Oczywiście nie odwodzę Cię od utrzymywania porządku w miejscu pracy/nauki, bo dobrze jest mieć posprzątane. Ale bez przesady, bo tutaj właśnie widać używanie przez diabełka wszelkich Twoich perfekcjonistycznych zapędów.
Dzieje się tak najczęściej wtedy, kiedy aż tak bardzo Ci się nie chce, że emocje są w stanie zawładnąć racjonalnym myśleniem i logicznie uzasadnić, ze masz bardziej priorytetowe rzeczy do zrobienia.
W przypadku takiego podszeptu, znajomość tego, co jest dla Ciebie wartościowe i ważne może nie wystarczyć. W tym wypadku uważam, że trik diabełka musisz zwalczyć innym mądrym trikiem. A właściwie serią trików.
Krok 1: Stwórz sobie mądrą listę zadań wpisując na nią jedyne zadania, których unikasz. Nie wpisuj tak jak ja zadań, które są tak łatwe, że i tak je wykonasz, bo zawsze to robisz.
Krok 2: Daj sobie jeden dzień robienia tych wszystkich nieprzyjemnych rzeczy. Wtedy nie będziesz miał ich gdzie upchnąć i zrobisz przynajmniej ich część.
Jaki to powinien być dzień? Jakoś dziwnie zawsze wypada to na wtorek. A może nie jest to dziwne? Przecież we wtorek jeszcze masz energię z odpoczynku po weekendzie a dodatkowo masz już ten poniedziałkowy okres leniwego rozruchu za sobą. Masz też wykonane pierwsze zdania a to dodatkowo motywuje do dalszego działania. Wtedy właśnie jest najlepszy czas na zebranie w grupę tych nieprzyjemnych zadań i zaatakowanie ich centrum bronią masowego rażenia.
W taki sposób nawet gdy pojawi się stary nawyk odłożenia rzeczy z góry listy na dół, to ze spodu wyskoczy inna rzecz, ale ta tez jest nieprzyjemna. No to w takim razie weźmiesz sobie inną z tej listy. Że co? Ta tez nieprzyjemna? No właśnie! Nie ważne jak będziesz szukał innych zadań na liście i bawił się przekładańca. Dzięki tak skonstruowanej liście, będziesz miał zawsze ważną rzecz do zrobienia. Oczywiście wymaga to przyzwyczajenia i siły woli, bo zawsze możesz sięgnąć po przyjemniejsze zadania z normalnej listy, albo w ogóle powiedzieć, że to chrzanisz. Pewnie nie raz tak zrobisz – mi się zdarzyło, przyznaję się. Dlatego możesz też na początku potrzebować innych sposobów wsparcia.
Ustal sobie deadline, konkretny termin w sensie dnia i godziny i powiedz komuś, ale tylko jednej zaufanej osobie, że podjąłeś się takiego zadania i jaki masz termin końcowy, a przed resztą trzymaj to w tajemnicy. Załóż się z nią, że jeżeli Ci się uda to da Ci ona nagrodę (którą wcześniej jej dałeś na „przechowanie”) lub wymierzy Ci karę (jeżeli ma możliwość takiej kontroli nad tobą i jesteś z tych, których kary bardziej motywują).
Ah! Jest jeszcze jeden mini trik w odpowiedzi na takie podszepty z pokrętną logiką.
Krok 3: Tym razem poddaj testowi pokrętną logikę i siłę woli diabełka
Sytuacja przykładowa: powinienem pójść pobiegać lub pójść na siłownię, ale mi się nie chce. Mój umysł za podszeptem diabełka nicnierobienia mówi mi „nie idź, przecież możesz się przeziębić potem, kiedy będziesz w taką pogodę wracał spocony”. I rzeczywiście na pierwszy rzut oka, to brzmi bardzo logicznie. Ale właśnie na tym polega piekielna siła takich podszeptów. Wtedy powiedz o swoich wątpliwościach i podziel się pokrętną logiką z zaufaną osobą i zapytaj o radę, żeby sprawdzić swoje (diabełka) rozumowanie. Jak ta osoba to widzi? Czy to jest dla niej racjonalny argument? To takie testowanie własnych wywodów w porównaniu do logiki innych. Jak testowanie hipotez naukowych, czy replikacja wyników badań.
W jakich sytuacjach i jak często u siebie słyszysz podszepty tego diabełka? Masz jakieś sposoby jego pokonania, których tutaj nie opisałem? Podziel się proszę, bo każda rada jest w tym wypadku na wagę złota!